sobota, 2 sierpnia 2014

Ciężkie początki

   Nigdy nie zapomnę moich początków pracy w aptece. Przyjechałam pełna nadziei, jak pewnie większość z nas.
   Jak mi się wtedy wydawało,z dobrą znajomością języka angielskiego,jednak już przy pierwszej okazji okazało się ,że język, którym władam pozostawiał "wiele do życzenia".
   Znalazłam pracę w fabryce szczotek do włosów i powiem szczerze,że to była najlepsza praca jaką miałam. Świetni ludzie,świetna atmosfera, łatwa praca i....dużo urlopu :) Pamiętam jak pojechaliśmy do Polski na wakacje,ludzie wypytywali mnie gdzie pracuje a ja pełna entuzjazmu odpowiadałam: "W fabryce szczotek :)" Nie zapomnę wyrazu ich twarzy.....
           Nie rozumiem dlaczego ludzie uważają,że prace na zmywaku, sprzątaniu czy w fabrykach to coś gorszego.One wcale nie są gorsze, one są po prostu dużo cięższe.        
         Gdybyśmy chcieli się nad tym zastanowić głębiej i poobserwować polaków w UK, to jest naprawdę dużo osób  w wieku  moich rodziców (około 60-tki),którzy naprawdę ciężko pracują,żeby ich rodzinom było lepiej i zamiast wstydzić się tego powinniśmy być z nich DUMNI. ....
          Dobrze, wracając do tematu.
   Tak więc pracując w "mojej fabryce" zaczęłam robić kurs dla farmaceutów przez skype i muszę przyznać,że dużo mi to dało.W między czasie chodziłam z apteki do apteki i roznosiłam swoje CV, teraz już wiem z doświadczenia,że one i tak lądują w koszu :(
        Kolejny krok który podjęłam też zakończył się fiaskiem.Otóż postanowiłam zdobyć doświadczenie i znowu chodziłam z apteki do apteki i pytałam czy w ramach wolontariatu mogłabym się przyuczyć, zobaczyć jak praca technika wygląda w tych aptekach.Niestety, wszędzie spotkałam się z odpowiedzią: NIE.
        I wtedy spotkałam życzliwą osobę,która naprowadziła mnie na właściwy trop.Tak naprawdę dla tych wszystkich osób  byłam tylko obcokrajowcem,który twierdzi,że jest technikiem farmacji (mimo przetłumaczonego dyplomu).Potrzebowałam jakiegoś potwierdzenia z ich kraju i tak natknęłam się na British Pharmaceutical Association.Wtedy tak właśnie nazywała się izba aptekarska.Rejestracja była nieobowiązkowa,ale w moim przepadku nieunikniona. I okazał się to strzał w dziesiątke!!! Trzy miesiące  po rejestracji znalazłam pracę w aptece.Jak się potem okazało "MÓJ KOSZMAR" dopiero się zaczął........

                                                                                                                          cdn.

3 komentarze:

  1. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :-) pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Trafilam tu przez przypadek , super :) mnie rowniez bardzo ciekawia dalsze Twoje losy .Czekam na kolejne wpisy .

    OdpowiedzUsuń